Dzień przed wyjazdem Kropki nie było pod kołdą, nie spała na fotelu, i nie urzędowała w szufladzie.

Kropka zniknęła. Poszła zwiedzać Ginestrę pachnącą czarnym bzem i skoszoną trawą. Poszła słuchać brzęczenia pszczół i sennego poszczekiwania reksika.

JC ruszył w kierunku podmurza i piwnicy rodzinnej Kropki, a ja zaczęłam kicikiciać.

Odzew był natychmiastowy.

Kropka milcząca miauknęła tak, że poderwały się wróble na dachu.
Kropka prywatna i najczęściej mieszkająca w szuflacie, stała na obrośniętym bluszczem balkonie niczym Julia w pręgi.
Kropka nie lubiąca się przytulać zeskoczyła mi prosto w ramiona i pozwoliła się zanieść do domu.

Najwyraźniej nawet w przypadku kotów, powrót do korzeni nie zawsze jest tym, czego by się oczekiwało.
O Sienie można  na wiele sposobów.

Chociażby tak:

W konflikcie republiki z feudalizmem, a więc w wojnie między Florencją a Sieną, wbrew wszelkim oczekiwaniom wygrała Siena. Florencja nadal nie jest się z tym faktem pogodzić, choć we wrześniu minie 753 lat od decydującej bitwy.

Bitwę pod Monteaparti (Montaperti) można uznać zwycięstwem zwolenników opcji cesarskiej nad papieską (czyli guelfów nad gibelinami) i tym samym wygraną systemu feudalnego nad republikańskim.

odmierzanie czasu

Ewentualnie:
Początki Sieny sięgają czasów etruskich, a sama nazwa miasta pochodzi od nazwy miejscowego plemienia sainów, podbitego przez Etrusków. Etrusków podbili Rzymianie, po Rzymianach przyszli Lombardowie i Frankowie. I stąd nazwiska najważniejszych sieneńskich rodów, a więc Aldobrandeschich, Ardengeschich, Berardengich i Scialenghich - są pochodzenia lombardzkiego lub frankońskiego.

siatka na anioły

Albo:
Konflikt między Sieną i Florencją to nie tylko konflikt między opcją republikańską a feudalną, ale także - a może przede wszystkim - walka o rynki. Tak Siena jak i Florencja były miastami bankierów.

w paski

Albo inaczej:
Czarno-biała kolorystyka tak często powtarzająca się w Sienie, to kolor maryjny. Czarno-biały jest sztandar komunalny, zwany balzana, czarno-białe są intarsje ścian duomo. Czarny na pokorę. biały na czystość.

Jeśli o czystości mowa: w średniowiecznej Sienie dział zakład oczyszczania miasta. Pod patronatem św. Antoniego po ulicach buszowało stado świn należące do komuny.

czarno-płowe
Lub:

Egzekucje odbywały się na placu przed Palazzo Publico: tam wisiały często trupy na szubiennice; [...] I dopiero wskutek skarg tak signorów, jak ludności, mieszkającej w pobliżu, uchwaliło Cosignlio Generale w roku 1359 zmienić miejsce wykonania wyroków i przenieść je poza bramy miasta.¹


Wracając do konfliktu z Florencją:
Najpiękniejszą uroczystością w Sienie, niejako świętem rzeczypospolitej, był dzień Wniebowstąpienia Marii Panny, piętnastego sierpnia. Wszyscy wasale państwa składali wtedy hołd i trybut swoje królowej. Uroczystość ta istniala od dawna, ale dopiero po bitwie pod Montaperti przybrala świetne rozmiary.2


z tabletem w dłoni

I tak więc:
15 sierpnia i w kilku dniach następnych znoszono trzydzieści tysięcy funtów wosku na korzyść Duomo, na korzyść Madonny.

A składano nie tylko świece, ale też i palia, kosztowne szaty kościelne, skąd owa uroczystość do dziś dnia palio się nazywa.3


W końcu:
W XVI wieku, a więc gdy Siena na niewiele rzeczy miała wpływ, bowiem bankructwo największego banku Gran Tavola i rodu Tomeich znaczyło początek końca ostatecznie przypieczętowanego przez Czarną Śmierć, miasto lubiło walki byków, caccia de'tori, a gdy ich zabroniono, Siena przerzuciła się na wyścigi byków. W karnawale oglądano wyścigi osłów.


1348 to Rok Dżumy. Od maja do sierpnia w Sienie zmarło 80 tysięcy ludzi. Potem były nawroty: w 1362, 1374, 1400, 1411 i 1412. Czy bez Czarnej Śmierci nie byłoby Dekameronu? Możemy sobie pogdybać. Sam autor rawdopodobnie urodził się we Florencji. Należał na pewno do kręgu florenckich humanistów. Florencja przestała być republiką w 1532 roku.


W konflikcie między Sieną a Florencją zawsze trzymałam stronę Wenecji :D

--------------------------
Od kwietnia do 27.października można wejść na dach katedry. Wchodzi się z przewodnikiem, bilety trzeba zarezerwować, jednorazowo wprowadza się grupę maksymalnie 17.osobową. Bilety kosztują 25 euro i upoważniają do zwiedzania katedry, biblioteki Piccolominich i baptysterium.

¹,²,³ Kazimierz Chłędowski Siena (PIW, 1960).
http://www.operaduomo.siena.it
http://www.comune.siena.it/
Najlepiej jechać w maju bo niebieski staje się w maju bardziej błękitny, chmury maluje Tielopo, a zieleń bardziej się zieleni. W maju trudno być obiektywnym, bo śmieci może i leżą po rowach Cilento, ale morze jest azurowe.
chmurnie i zielono (okolice Sieny)

5. maja kropiło w Orvieto, a 11. okolice Sieny nie mogły wyglądać lepiej, nawet jeśli na jednym w wzgórz postawiono silosy.

niebieskie (Velia, Paestum i morze w Marina di Pisciotta
W maju można zobaczyć Rzymską Kampanię, tę z akweduktami, błękitniejszym od błękitu niebem i sosami na horyzoncie. W maju nadal słychać łomot przejeżdżających pociągów, ale pachną zioła, szeleszczą trawy i zapomina się, że dwa dni temu dwie lub trzy ulice dalej, w nocy ostrzelano z półautomatu samochód z trzema kobietami. Jedna z nich zmarła.

jak nie Rzym (park akweduktów)

 Na czele jest Bóg, Pan Niebios. Każdy to wie. Potem jest Książe Torlonia, Pan Ziemi. Potem jest straż księcia Torlonii. Potem są psy straży księcia Torlonii. Potem nic. Potem nic. Potem nic. A potem są są cafoni. I to jest wszystko. (Ignazio Silone, Fontamara)

Gdyby nie wieniec z gór to czułabym się jak w Holandii. Pocięte rowami pola, tłusta glina i rządek topoli. Tylko historia typowo włoska: ród książęcy, który dorobił się majątku świadcząc usługi finansowe dla kolejnych papieży, ryzykuje wszystko i postanawia osuszyć jezioro, będące największym jeziorem w centralnych Włoszech. Nie jest to pierwsza próba: jezioro próbowano oszuszać już za czasów Klaudiusza, potem pałeczkę przejął Fryderyk II, a po śmierci Fryderyka - Alfons Aragoński.

W XIX wieku za jezioro bierze się Alessandro Torlonia. Twierdzi, że albo Torlonia osuszy jezioro, albo jezioro osuszy Torlonię. Do pomocy ma nadwornych inżynierów: najpierw Franza Mayora de Montricher, potem Enrica Bermont i Alessandra Brisse. Osuszając jezioro, wykopali 285 km rowów i kanałów i pobudowali drogi 282 km dróg. Najdłuższa z nich, 52. kilometrowa, otaczała posiadłości Torlonii, bowiem do niego należała większość uzyskanych gruntów, a więc jakieś 14 tysięcy arów.

Osuszenie jeziora Fucino znaczył koniec problemów z malarią, ale też koniec miejscowej ekonomii. Torlonia niewątpliwie się wzbogacił, a miejscowi rybacy zasili szeregi chłopów bez ziemi. Osuszanie jeziora znaczyło zmianę koryt miejscowych rzek, a co za tym idzie niejedna gmina narzekała na braki wody. Rozpoczęły się procesy sądowe. Torlonia oddał gminom trochę gruntów, ale  - jak to zwykle w takich przypadkach bywa - grunty trafiły w ręce urzędników oraz krewnych i znajomych królika. Według oficjalnych danych z 1930 roku, na 27% uzyskanego gruntu gospodarzyło się ponad 11 tysięcy rodzin, każda z nich posiadająca mniej niż 3 hektary ziemi. 


Więc stoimy na dnie jeziora, na nizinie zwanej Piano del Fucino. Przed nami kreska asfaltu, szpaler topoli i tłuste błoto, w które zapadam się po kostki próbując zrobić zdjęcie tafli wody na polu.


Jak buzia to powiesz la facia. Jeśli kupujesz krem nawilżający, to jest to krem do twarzy, czyli viso. A o wpisanej we wczesnoromański krzyż twarzy Jezusa powiesz volto.



Znajomy D. stwierdził, że język włoski jest łatwy. Najwyraźniej nie dotarł jeszcze do rozdziału o odmianie nieregularnych czasowników, nie zgłębił tajemnicy ci i nie zastanawiał się czy powiedzenie a w mordę chcesz? wymaga użycia słowa facia, viso czy też dostojnego volto? :D

Na zdjęciach: Marcela Hazan i Kantor. Pierwsza z okładki książki, drugi z wystawy w Pinakotheke der Moderne, Monachium
Nie najlepiej to wygląda. Włosi albo w ogóle nie umieją czytać (5% populacji), albo znają literki i cyferki ale nie rozumieją co czytają (razem 66%, z czego 33 jest półanalfabetami oraz 33% którym grozi analfabetyzm z racji braku nawyku czytania lub liczenia). A więc kiepsko: trzydzieści dwa miliony ludzi, którzy biedzą się ze zrozumieniem tekstu i nie potrafią przeprowadzić prostych kalkulacji. Europejska przeciętna to 50%, włoska ponad 70%. Profesor de Mauro twierdzi, że dwie-trzecie Włochów nie czyta książek i gazet, a informacje o świecie czerpie z telewizji. Nasz przyjaciel, Franco uważa, że jest to ukartowane:niby mówi się o internecie. ale nie za bardzo inwestuje się w infrastrukturę, a uniwersytety niedofinansowane, gdyż rządzącym na rękę jest stworzenie stada niedoinformowanych analfabetów, które nie potrafi zrozumieć na co lub kogo głosuje, a o świecie wiele tyle ile chce im powiedzieć najpopularniejszy program rozrywkowy zwany dziennikiem telewizyjnym.

coś lekkiego i niezobowiązującego

Tak wyglądają Włochy: z jednej strony wtórny analfabetyzm, a z drugiej najstarsza europejska akademia języka. Stworzono ją we Florencji, a powstała z nieformalnej grupy humanistów, którzy mieli dość zadartego nosa profesorów uniwersyteckich i ich pedanterii językowej. Nazwali się Brigada dei Crusconi, Brygada Otrębowa, i przyjęli odpowiednie pseudonimy, na przykład Macinato (zmielony) lub Grattugiato (starty), a spotkaniom towarzyszyły młynarskie rytuały. Zabawę w projekt naukowy zmienił Leonardo Salviati czyli L'Infarinato (Omączony), który nadał nieformalnej grupie nowy kształt, a koleżeńskie spotkania zmienił w misję badania wernakularnego języka Florencji.

W roku 1612, już po śmierci Salviatiego  członek brygady Agnolo Monosini wydaje słownik, i nie jest to słownik gwary miejskiej, ale Vocabolario della lingua italiana. Język ulicy florenckiej aspiruje do bycia językiem całego półwyspu, a Brygada krzepnie. Staje się L'Accademia della Crusca, czyli instytucją taką samą jak uniwersytet z którego początkowo się naśmiewała.

L'Accademia della Crusca nadal istnieje. Co prawda nie wydaje już Vocaborario, ale nadal zajmuje się badaniem języka włoskiego. W 2008 roku po raz pierwszy jej prezydentem została wybrana kobieta: Nicoletta Maraschio. Ostatnio na stronie internetowej Akademii znalazłam artykuł o problemach prób feminizacji języka. Istnieje pielęgniarz i pielęgniarka, ale jest tylko inżynier. Więc co z tym zrobić?, pyta Cecilia Robustelli. Pytanie bardzo na czasie, tylko że nie za bardzo dotyczy przeciętnego Włocha. W typowej włoskiej wiosce, Ginestrze, najpopularniejszą gazetą jest gazeta sportowa. A z książką widuję jedynie Annamarię.

Siedziba Akademii znajduje się w Villa Medicea di Castello, via Castello 46.
Powered by Blogger.