dwutygodniowa opowieść z dialogiem :-)


Najbardziej nie przysłużyła się Cortonie Frances Mayes. I choć nie lubię pisaniny tej baby, to trudno ją oskarżać o premedytację. Napisała co wiedziała, a popularność i PR zrobiły resztę: ludzie mają potrzebę podglądania innych, zwłaszcza tych na topie. Na tym się robi kasę. I tak jak hordy miłośników czatowały na Petera Mayle'a w Prowansji, tak wycieczki autokarowe pełne amerykanów pielgrzymowały do Bramasole. Bramasole do Mayes już nie należy. Autorka przeprowadziła się gdzie indziej i przekonana o własnej wiedzy na każdy temat, płodzi następne tomy. Ostatnio odkryłam, że wyprodukowała się w książce o dekorowaniu wnętrz w stylu toskańskim. I żeby nie być gołosłowną: Year in the World: Journey of a Passionate Traveller (2007); Greek Expectations: The Adventures of Fearless Fran in the Land of the Gods (2008); Bringing Tuscany Home: Sensuous Style From the Heart of Italy (2004) i i w marcu przyszłego roku ma się ukazać Every Day in Tuscany: Seasons of an Italian Life. Zaczynam się bać, że weźmie się za Lacjum.


Mieszkaliśmy w Cortonie przez 2 tygodnie. Był to rok pierwszego wydania Pod Słońcem Toskanii. Książka była już bestellerem, ale tłumy do Bramasole jeszcze nie dotarły. Mieszkanie mieliśmy wynajęte z centrum miasta, w ślepej uliczce niedaleko ratusza. Do budynku wchodziło się obok zaplecza restauracji i zsypów na śmieci. Sień na parterze ozdabiały resztki wypłowiałych fresków. Mieszkanie było na 3.piętrze.Z przedpokoju wychodziło się do wieży z której mieliśmy widok na Lago Trasimeno i górną Cortonę. Podłogi krzywe, mury grube, w rogu salonu kominek wielkości szafy gdańskiej, do sufitu 4 metry i sypialnia z oknami wychodzącymi na ciasne vicollo Alfieri. Rano budził nas łomot zsypów i dyskusje sąsiadek.



Przez dwa tygodnie łaziliśmy po mieście, próbowaliśmy restauracje, trattorie, osterie i sklep cooperativo. Tu kupowało się prosciutto, oliwę i tanie wino. Po drugiej stronie ulicy sklep z gotowcami: lasagna gotowa do wstawienia do piekarnika (którego nie mieliśmy), papryki faszerowane sardelami i tuńczykiem, karczochy.... A po drugiej stronie rynku mieliśmy warzywniak i sklep z makaronami. Pierwszego wieczora byliśmy na kolacji w Osteria del Teatro.Próbowałam wtedy moje pierwsze prawdziwe ossobucco i Brunello. Jadaliśmy też w trattorii, której nazwy już nie pamiętam. na via Dardano. Pewnego wieczora posadzono nas przy długim stole, po godzinie dołączono do nas grupę Włochów. Wino piło się z szklanek. Podawane było w zielonych butelkach zatkanych rolką szarego papieru. Pamiętam atmosferę tego miejsca i smak duszonej kaczki.

W pizzerii przy via Dardano trafiliśmy na amerykanów. Posadzono ich przy stoliku obok. Na ogół nie próbuję nawiązać rozmowy, nawet jeśli są to moi rodacy, ale tym przypadku czułam się niejako przymuszona. Pani próbowała wymusić na kelnerce wytłumaczenie czego dodano do ravioli. Pani nie mówiła po włosku, a angielski kelnerki nie obejmował nazewnictwa ziół. Wcięłam się, tłumacząc, że salvia to sage. Pani zamówiła więc rozszyfrowane ravioli i rozpoczęła dyskusję:
widzieliście JEJ dom?
A kto jest ta ONA?
Frances

Frances Mayes?

Tak. Czy widzieliście Bramasole?

Nie
Bo myśmy tam byli wczoraj

...

Piękny dom, ale nie udało się wejść do środka. Brama zamknięta
....
Warto było. Zrobiłam zdjęcie palmy
i okiennic
....
Ale może wyście książki nie przeczytali bo nic się nie odzywacie?

Książkę mamy, przywieźliśmy ją nawet ze sobą, ale nie chcemy oglądać Bramasole
?
Do Cortony zajechaliśmy po raz drugi 5 lat później, w drodze do Gubbio. Na via Nazionale nie było już naszego cooperativo. Zniknął też sklep z gotowcami. Na ich miejscu pojawiły się galerie sztuki sprzedające ręcznie robione świece i obrazy olejne z toskańskim widokiem dla turystów: kapliczka, cyprys, górka; górka, obłoczek, słoneczniki; górka, obłoczek, wieża. Po obiedzie w Osteria del Teatro (chianti i bistecca fiorentina) przeszliśmy się w kierunku Piazza Garibaldi. Wszystkie sklepy były otwarte. Tradycja poobiedniej drzemki poszła w niepamięć. W czasach przed-Frances-Mayes w samej Cortonie można było kupić duże mieszkanie w centrum za jakieś 100-150 tys. euro. Spojrzeliśmy na ogłoszenia w oknie agencji nieruchomości: 35 mkw w centro storico, do odrestaurowania, za 270 tys euro.

W czasie pierwszego pobytu po tygodniu codziennego obcowania z mieszkańcami byliśmy rozpoznawalni. Właściel osterii na via del Fontane mówił mi dzień dobry, policjant pozwolił nam wjechać do centrum mimo braku oficjalnej winiety, kawiarnia na Piazza della Repubblica wiedziała, że pijemy cappucino i zagryzamy je cornetto z marmoladą morelową. Czasami, gdy piekarz na piazza Signorelli nie miał reszty, słyszałam "zapłacisz jutro".

Rozumiecie teraz dlaczego do Cortony więcej nie pojadę?

Oczywiście Cortona warta jest zobaczenia. Pięknie położona, ze stromymi uliczkami i masą zabytków zasługuje na dzień zwiedzania. Osteria del Teatro nadal podaje najlepszego steka po florencku i serwuje genialną fondutę z truflami.

Gdzie zjeść?
Osteria del Teatro
via Maffei

tel 0575 630556


La Grotta
Piazetta Baldelli 3

tek0575 630271 znani z doskonałych gnocchi ze szpinaku i ricotty

Trattoria Tacconi

via Dardano 46
tel. 0575 604588 miła, rodzinna atmosfera, doskonała ribolitta

Gdzie tanio przenocować? chociażby w klasztorach:

Casa Betania

via Gino Severini 50

tel 0575 630423
www.casperferiebetania.com


Istituto Santa Caterina

via Santa Margherita

tel 0575 630343


Santa Margherita

viale Cesare Battisti 15
tel575 630336 lub comunitacortona@smr.it

zdj
ęcia: Joepie


pora wyciągać walizki z szafy.

miały tego samego ojca: Corradino d'Ascanio i tego samego ojca chrzestnego: producenta bombowców. I osa (Vespa) i Ape (pszczoła) są tak włoskie jak włoskie jest Masserati, Lamborghini czy Ferrari. I chyba nawet bardziej kultowe.

Ape widać wszędzie: w Trentino, załadowane zbiorami marzemino i w Sabina z workami oliwek, ciągnące się w tempie kuśtykającego żółwia pod stromą górę, śmierdzące na odległość spalinami, na łysych oponach i często bez świateł. Podobno nie potrzeba na nie prawa jazdy.

Ape powstała w tym samym roku co Vespa, miała trzy koła, drewnianą naczepę,silnik 125cc, a kierowało się nią kierownicą podobną do motorowerowej. Następny model (B) miał silnik 150cc, naczepę ze stali. Zadaszenie dla kierowcy dodano w 1964 roku. Od 1993 niektóre modele Ape są w stanie wyciągnąć zawrotną prędkość 60km/godz. No i pojawił się model z silnikiem dieslowskim. Nie ma to jak postęp :-)

dane techniczne dla chętnych zbudowania własnej Ape na stronie http://www.apevintage.com (po angielsku i po włosku)
a nie wiem dużo

Wiem na przykład, że w prowincji Viterbo jest DOP Canino i DOP Tuscia. DOP Canino wydaje się być sprawą geografii a DOP Tuscia zaś sprawą oliwek.

Do DOP Canino należą Canina, Arlene, Cellere, Ischia di Castro, Farnese, Tessenano, Tuscania i Montalto di Castro.


W DOP Canino kultywuje się szczepy Caninese, Leccino, Pendolino, Maurino i Frantoio. Aby uzyskać znaczek DOP Canino, oliwki muszą pochodzić w/w okolic, muszą być zbierane ręcznie i oliwa musi być tłoczona w ciągu 24 godzin od ich zbioru. Dopuszczalna maksymalna kwasowość to 0,5%. Oliwa z Canino jest zielona, prawie szmaragdowa, w słońcu widać jednak złociste refleksy. W smaku gorzkawa i pikantna, o zdecydowanym zapachu owocowym.

DOP Tuscia dostaje oliwa produkowana z oliwek Caninese, Frantoio lub Leccino z tych samych okolic, pod warunkiem, że w butelce jest przynajmniej 90% jednego typu oliwek. DOP określa dozwolony termin zbioru: o ile DOP Canino to zbiory miedzy 20 października a 15 stycznia, to dla DOP Tuscia zbiory Frantoio i Leccino mogą się zaczynać po 20 grudnia, a zbiory Caninese dopiero po 15 stycznia. Oliwa DOP Tuscia też jest szmaragdowo-zielona, owocowa, gorzkawa i pieprzna.

DOP Sabina jest tłoczona z oliwek Carboncella, Leccino, Raja, Pendolino, Frantoio, Moraiolo, Olivastrone, Salviana, Olivago i jeden gatunek oliwek musi dominować (75% oliwy musi pochodzić z jednego szczepu). Maksymalna dopuszczalna kwasowość: 0,60%. Kolor złocisto-zielony; gęstawa i jedwabista, o nucie owocowej. Na pozór słodka, choć po pewnym czasie pojawiają się nuty goryczki i zdecydowany pieprz.

W
iem jeszcze, że dojrzałość oliwek to sprawa gęstości i intensywności oliwy. Im późniejszy zbiór tym więcej oliwy w owocu. Ale jak to wygląda w praktyce, czy warto czekać, ryzykując zbiory? Nie wiem.

Jak smakuje Leccino (gatunek z Apulii) w Sabina a jak w prowincji Viterbo? Nie wiem.

Następna niewiadoma: czy jest różnica smakowa między Frantoio z Viterbo, z Sabina i z Toskanii?
Co kultywują w okolicach Frosignone? Czy oliwowo są związani z tradycjami Sabina czy też patrzą na południe, w kierunku Apulii?

Nic nie wiem o Pendolino, Maurino, Caninese, Raja, Moraiolo, Olivastrone, Salviana, Olivago. Być może dowiem się czegoś w muzeum oliwy w Poggio Mirteto. Mam już uszykowaną listę pytań do muzeum i do mistrza Mario. No i już jestem przygotowana na grudzień. Będę obserwować, pytać i przede wszystkim próbować. Czasami trzeba się poświęcać dla wiedzy :-D



Licenza, okolice Tivoli, słynie-już od czasów rzymskich-z hodowli farro (zwany po angielsku emmer, choć niektórzy obstają przy nazywaniu go-niewłaściwie-spelt, po polsku zwany płaskurką). Arystokracja zbóż, lubiąca wysokości w Licenza przybiera postać sagne, czyli fettucine z mąki płaskurkowej, podawanego na gorąco w rosole lub na zimno w sałatkach.

Sagne ma swój festiwal we wrześniu
.

W Orvinio robi się z kolei makaron z ciasta chlebowego na zakwasie: cecamariti. Kawałki ciasta owija się wokół kawałka drutu, formując coś w rodzaju krótkich bucatini. Podaje się je z sosem l'agniole: czosnek i ostra papryczka smażone w dużej ilości oliwy; pod koniec dorzuca się pomidorki, i smaży aby zmiękły ale nie skapciały.

gepardów i lwów (żywych) nie widziałam, ale jaszczurki i skorpiony tak. Podobno w Sabina mamy lisy, dziki, borsuki oraz sepy. sępy. Mamy też młodych mężczyzn na motorowerach, najgroźniejszych w stadzie lub w okresie godowym.

PS: Ginestra w lipcu ze zdj. Joepiego
miał się nazywać Paperino (włoskie imię Kaczora Donalda), ale został Vespą. Kultowy już motorower, którego pierwowzorem były pojazdy z Nebraski, używane przez armię amerykańską w czasie II Wojny Światowej.

Zaprojektował go inżynier aeronautyki-generał Corradino d'Ascanio- dla producenta rur Innocenti. Dobrze, że d'Ascanio nie lubił motorowerów. Dzięki temu stworzył coś niezwykłego. MP4 (bo taka była robocza nazwa pierwowzoru) miał przerzucanie biegów w kierownicy, tylne koło podczepione bezpośrednio pod silnikiem, osłony na przednie i tylne koła. Kooperacja d'Ascanio-Ferdinand Innocenti skończyła się gdy Innocenti, zamiast odlewanej i wyklepywanej ramy, chciał użyć rur, które miał nadzieję produkować. D'Ascanio zabrał zabawki i projekt i poszedł do Piaggio, swojego byłego pracodawcy, zbombardowanego w czasie wojny producenta samolotów bojowych. Piaggio z projektantem nie dyskutował. Przejął pomysł i prototyp Vespy zjechał z linii produkcyjnej w kwietniu 1946 roku.

A Ferdinand Innocenti został producentem innego motoroweru: Labretta.
nadal Cini Boeri, a do poprzedniego postu i zdjęcia serpentone we wnętrzu pałacowym nie pasowały mi powyższe. I tak mamy Ghost ze szkła hartowanego, Bobo relax z czerwonym połyskiem, kolorowe Ottoman dla Knoll i Strips za które dostała Compasso D'Oro w 1979.

zasłynęła Serpentone, kanapą-wężem zaprojektowanym z myślą o nieformalnym i zrelaksowanym wnętrzu. Potem były równie nieformalne, lekko zwariowane Strips i Bobo, Ghost i Amado. Wszystkie jakby bez szkieletu; miękkie i wygodne. Uśmiechnięte. I projektowane w 'ludzkich rozmiarach', modularne, ustawne.

Podobno znawczyni procesów produkcyjnych co pozwala jej projektować meble stosunkowo niedrogie. Projektowała dla sław: Artemide i Rosenthal, Arflex i Arteluce, Venini i Knoll, Fiam i Molteni
Włosi niczego nie wyrzucają. Pewnie dla tego zachowało się u nich tyle zabytków, bo nikt nie chciał burzyć budowli które, choć niemodne, nadal były użyteczne lub jeszcze się nie sypały. Włosi niczego się nie pozbywają: drutują, skręcają i łatają. Pewnie dlatego nieudacznicy polityczni zawsze mają szanse na bycie premierem.

Nie wylewa się zimnej kawy, wczorajsze spaghetti przerabia się na fittatę, risotto przetwarza się w krokiety, A z czerstwego chleba robi się zupy lub sałatkę.


Od sąsiadek z Ginestra nauczyłam się gotować pancotto i cytrynową stracciatellę. Pierwsza jest robiona z czerstwego chleba. Druga wykorzystuje resztki sera i jajko. Moim własnym dodatkiem jest wkruszenie doń przedwczorajszej foccacci. Sąsiadki będą ze mnie dumne; ja zaś mam nieskromne wrażenie, że przeszłam do następnej klasy w szkole włoskości.

Stracciatella al sapor di limone (porcja na 3 osoby)
Podobny przepis podaje Anna Del Conte w Amaretto, Apple Cake and Artichokes
1 l rosołu
1 jajko
2 łyżki startego parmezanu
1 łyżka semoliny
skórka starta z 1/2 cytryny
sól, pieprz
kawałki foccacci

Rosół doprowadzić do wrzenia. Jajko dobrze roztrzepać w miseczce, dodać resztę składników, dobrze wymieszać na gładką masę. Dodać kilka łyżek rosołu, rozprowadzić aby nie było grudek. Zmniejszyć ogień i do lekko bulgocącego rosołu wlać zawartość miseczki. Natychmiast zamieszać, żeby się nie zrobiła jajecznica. Ciągle mieszając gotować przez ok. 5 min (zupa powinna być prawie wrząca i nie powinno być czuć surowej mąki). Pokruszoną foccaccię zalać zupą, odczekać kilka minut aż ciasto lekko zmięknie i podawać. Miseczka parmezanu obok, odrobina świeżej mięty lub majeranku do przyprawienia....



Notorycznie parzę za dużo kawy.

Kawy wylewać nie można bo mi pozwolenia na pobyt we Włoszech nie dadzą jeśli się wyda, że marnotrawię. Tiramisu to nie jest to. W końcu La dea nera del caffe podsunęła mi kilka przepisów na wytrawne sosy kawowe (do wypróbowania pozostała jeszcze linguine+kawa+szpinak+fasolka szparagowa; zaliczone już: kawa+dorsz+morele, kawa+jagnięcina z risotto, kawa+scampi oraz pierś kaczki z kawą i z figami), a ja, natchniona, wyprodukowałam marynatę kawową:
mocna kawa
odrobina czosnku
miód (u mnie lawendowy)
peperoncino
odrobina octu winnego domowej produkcji

Dzisiaj wysmarowałam nią wylataną kurę z gospodarstwa. Odstawiłam na kilka godzin. Upiekłam, od czasu do czasu smarując marynatą.Zjedliśmy, zapijając Primitivo.

Nadmiar marynaty dobrze przechowuje się w lodówce w szczelnie zakręconym słoiku. Wiem, bo za dużo mi się marynaty zrobiło ostatnim razem (miesiąc temu).

W najgorszym przypadku można poranną zimną kawę zanieść do baru. Jeśli się ma szczęście dostanie się w zamian dobre shakerato

abym lepiej mógł ją strawić
twierdzi Adrian (Pamiętniki Adriana autorstwa M. Yourcenar) spisując przemyślenia adresowane do swego następcy-Marka (Aureliusza). Pisze o świadomości śmierci i tęsknocie za fizycznością, której już nie doświadczy. Opowiada o świecie dworu od którego całe życie uciekał i świecie przyrody do którego uciekał. Pisze jako władca, filozof i jako mężczyzna.

O Adrianie piszę gdyż jego willa w Tivoli polożona jest o rzut beretem od Ginestra. I trzeba ją zobaczyć.
O willi można powiedzieć albo że jest piękna, albo że jest potężna. Ponad 120 hektarów zabudowań pałacowych i ogrodów, nadal w trakcie odkopywania. Z resztą co ja się będę rozpisywała: wystarczy popatrzeć na zdjęcia.... Blue Guide uważa, że potrzeba całego dnia aby ogarnąć całość.

I jeśli o literaturze mowa: 14 km na północ od Tivoli, w okolicach wioski Vicovaro, są ruiny gospodarstwa Horacego. Horacy, w Odzie II, 18, przypisuje ją do 'mojej' Sabiny, o co absolutnie spierać się nie będę, bo przyjemna to myśl. Teren przekopali amerykanie (m.in. z mojej alma mater) i podobno wszystko jest bardzo wylizane. Można zobaczyć łaźnie, resztki ogrodów z basenem, monochromatyczne mozaiki. Oczywiście jest też źródło, 100 m wyżej, wijące się wśród zarośli. Źródło upamiętnił Horacy w Epodach. Jeśli komuś nie po drodze ze starożytnością to w pobliżu są pozostałości klasztoru z VIII wieku i nymfeum z XVII, wybudowane przez Orsinich.
fontanna z Greccio, reszta z Ginestra--ta pompa z fiutkiem też


a tak na prawdę bakłażan, import afrykański, zadomowiony w Basilicata, adoptowany przez region Rotonda. Ostatnio odznaczony medalem DOP i dokooptowany przez Presidio Slow Food, choć uprawiano go już w XIX wieku; ziarna przywieźli żołnierze powracający z wypraw kolonialnych. Do kupienia w regionach Potenzy (Basilicata) w okolicach parku narodowego Pollino (cena za kg świeżych: 3-4 euro):
  • Cooperativo Valle Mercure,contrada Piano Incoronata
  • Francesco Attadia, contrada Barone
  • Sinergest, contrada Bovine
W wersji marynowanej do kupienia albo na miejscu, od hodowców, albo przez internet (chociażby od De Marco, Inari)

Od bakłażana pospolitego solanum melongena różni go nie tylko kolor. Rotonda jest mały (ok 14 cm średnicy, czyli jabłko/spory pomidor) i pikantny w smaku, choć nie brakuje mu też charakterystycznej goryczki. Jak jego fioletowy lub biały kuzyn, nadaje się do nadziewania lub smażenia na oliwie, choć potrzebuje sporo czasu w sicie, posypany solą, aby pozbyć się gorzkawego soku. Z miąższu czerwonego bakłażana i jabłek robi się również mus polecany jako dodatek do serów (czyli coś w rodzaju mostarda di frutta). Tradycyjnie jednak rotonda jest marynowany w oliwie (lub oleju) z dodatkiem octu i czosnku. Jedni dodają do marynaty miętę i dzikie oregano, inni liść laurowy i pietruszkę, jeszcze inni tymianek i peperoncino.

Jadalne są też jego młode liście. Podobno smakują jak szpinak. Pierwsze zbiory melanzane di rotonda zaczynają się pod koniec sierpnia-początkiem września i trwają nieprzerwanie do pierwszych mrozów.

Chciałabym zobaczyć go w jego środowisku naturalnym, na krzaku, ale chyba nie będzie mi dane. Planuję, co prawda, namówić Zuzannę na wycieczkę do Matera, ale z Matera do Rotonda jedzie się długo, choć chyba pięknie, bo wzdłuż wybrzeża.
tytuł jak z tragedii greckiej, choć wykonanie jak najbardziej współczesne. L'Aquila obiektywie: przed i po 6 kwietnia 2009

Joepie przesłał mi zdjęcia z wycieczki do L'Aquila; trudno na nie patrzeć.

Przypomina mi się komentarz Francesco na temat wyasygnowanych pieniędzy na odbudowę bazyliki w Asyżu, gdy tysiące ludzi nadal mieszka w tymczasowych barakach. Mam mieszane uczucia: bazylika jest perełką sztuki, powinno się o nią dbać. Tylko czy kosztem ludzi, którzy nadal mieszkają w metalowych kontenerach? Czy kościół odrestaurowano dlatego, że jest zabytkiem, czy dlatego, że jest bazyliką? Na jakich warunkach dano pieniądze? Jeśli ludzie powinni mieć ubezpieczenie od strat poniesionych w czasie trzęsienia ziemi, to dlaczego nie stosować tego samego argumentu w przypadku KK?

Czy tak samo będzie w L'Aquila? Odbuduje się kościoły a ludzie będą biwakować przez następne 10 lat?


Bo chciałabym, żeby stała bazylika Collemaggio i żeby ludzie nie musieli mieszkać w pałatkach. I żeby odbudowa miasta nie była pretekstem do najazdu na kasę, czy to przez firmy deweloperskie czy to przez biskupów. I żeby L'Aquila była taka jak była przed 6 kwietnia 2009. I żeby nigdy więcej nie było trzęsień ziemi, procesji żałobnych w Ginestra, pękniętej ściany nad spłuczką i wizyt Berlusconiego.

Jak widać dzisiaj cierpię na idealizm i pobożne życzenia
z notatek (grudzień ubiegłego roku):

Najbliższa okolica

nasza P. Scura schodzi się z główną ulicą sklepową--via Pignasecca, z drugiej dochodzi do bardziej wysublimowanej via Toledo, przecina ją i przemienia się w jeden z rzymskich documeni--via Capitelli. Via Capitelli tuż za kościołem Gesù Nuovo jest Via Benedetto Croce, najbardziej-oprócz Berniniego i Sofii Loren-cenionego obywatela miasta.

Centro storico
ciasne, ciemne, głośne. W bramach urzęduja aniołki, święte rodziny, różnej maści i wzrostu, z towarzyszącą im menażerią i królami na wielbłądach.

Idąc w dół via Toledo, w kierunku zatoki, dochodzi się do placu Trieste e Trento. Tego pierwszego wieczora był on obstawiony policją. I była to nasza pierwsza lekcja neapolitańska. Policjanci rozmawiali ze sobą, za plecami szalały im samochody, jedne za szybko, inne za wolno, a jeszcze inne pod prąd. Między samochodami paradowali na skróty przechodnie.


Język neapolitański, wersja samochodowa
Trąbienie, zdążyliśmy już zauważyć, jest kodem Morsa neapolitańczyków.
Krótki
sygnał to uwaga, wcinam się, istnieję lub, włączyłem silnik!;
dłuższy
może znaczyć czekam, uważaj jak jedziesz lub czy my się przypadkiem nie znamy?.
Długi lub długi przerywany ma najwięcej znaczeń i jest najczęściej używany. W korkach znaczy kurwa, tracę cierpliwość, czerwone nie czerwone teraz moja kolej, matkoboska, spaghetti się rozgotuje!. W spotkaniach towarzyskich (na ogół na skrzyżowaniach) to kopa lat!, a gdy neapolitańczyk, hamując pod czyimś oknem, daje kreskę klaskonem, znaczy pora na rozmowę. Jeden rozmówca w oknie, drugi w samochodzie.

Pełnia neapolitańskiego szczęścia.

Inna jeszcze sprawa to telefony komórkowe. Konserwatywni włosi zaakceptowali je szybko i kompletnie. W moim włoskim otoczeniu nie ma chyba nikogo kto by miał tylko JEDNĄ komórkę. Nawet Giovanna, która musi czytać instrukcję obsługę lodówki żeby umieć ją obsługiwać, wymienia SIMy z wprawą fachowca.

I jeśli już o telefonii mowa: niedzielna passegiata na Via Toledo. Przed nami rodzina 4-osobowa; wszyscy rozmawiają przez komórki. Być może rozmawiają ze sobą?

W trattorii, na Pignasecca, samotny mężczyzna w zakurzonym kombinezonie. Dookoła talerza ze spaghetti 4 komórki w różnych kolorach.

Pizzę jedliśmy w restauracji w pobliżu Gesù Nuovo. Wpisy na listę czekających na stolik odbywały się przy wejściu, po czym wypraszano na zewnątrz. Wzdłuż ściany ustawiono poczekalnię z krzeseł kinowych i skrzynek; nazwiska wywoływano w miarę opróżniania się stolików. Tego wieczora jadłam moją pierwszą neapolitańską pizzę Cienką, miękką i chrupiącą, z bąbelkami nierównomiernie rozrzuconymi i różnej wielkości. Wiedziałam co to znaczy: ciasto na naturalnym zakwasie.

Zamówione zakąski podano na deser. Limoncello pachniało świeżą cytryną. Kawa była z la moka; mocna i aromatyczna. Wyszliśmy z pizzerii o 23:30. Poczekalnia nadal była pełna.

Marta i Joepie kulinarnie
dziwne miasto i dziwna okolica. Kamienna. Nieruchoma. Jakby życie zatrzymało się na Castel Gandolfo. Jednak okolice kulawe widokowo nie są.

W okolicach do zobaczenia:


dodatkowe informacje: mapa, Norba, Ninfa, Fossanova

pamiętacie piosenkę Smokiego Who the fuck is Alice? To moja piosenka. Mogłabym ją zaśpiewać, oczywiście gdybym miała głos, zmieniając Alice na alici. Bo przez lata nie mogłam rozszyfrować czym się różnią alici od acciughe. Teraz już wiem. Są to te same rybki. Na północy Włoch wabią się acciughe, a na południu-alici. Czyli anchois, anchovies, sardele.

Solone; pakowane w puszki, słoiki lub beczki, w zalewie oliwnej, marynowane w soku cytrynowym, roztopione w gorącej oliwie z czosnkiem. W Ginestra nauczyłam się, że alici (w nazewnictwie sardeli należymy do Il Mezziogiorno) je się również w foccaccia. A z La Cucina Italiana (wydanie z października 2005; wolno czytam) dowiedziałam się, że Cetara (okolice Salerno w Campanii) produkuje colatura di alici, czyli sos rybny, który-przeciwieństwie do rzymskiego garum czy chociażby azjatyckiego nuoc nam-nie podlega procesowi fermentacji. Colatura jest bowiem produktem ubocznym solenia sardeli z połowów od marca do początku lipca, gdy mięso rybek jest ubogie w tłuszcz. Odciągany po 4-5 miesiącach płyn to właśnie colatura. Tradycyjnie w Cetara używa się jej do doprawiania bożonarodzeniowych potraw. Kiedyś prawdopodobnie colatura była przyprawą biedoty. Dzisiaj to luksus z który płaci się słono (90 euro za litr).

Oczywiście chciałabym spróbować. Planujemy odwiedzić Paestum, a stamtąd do Cetary jest tylko 58 km (i ponad godzina jazdy samochodem, w/g Via Michelin). Może JC da się skusić przepisem na spaghetti z pomidorami i colaturą i pojedziemy tam w odwiedziny?
400 g spaghetti
16 pomidorków koktailowych
czosnek
bazylia
colatura di alici
oliwa
sól i pieprz
Nastawić wodę na spaghetti. Na dużej patelni podsmażyć posiekany czosnek i przekrojone na połówki pomidorki. Ugotować spaghetti i wrzucić do patelni. Dobrze wymieszać, dolać odrobinę wody pozostałą z gotowania spaghetti. Przyprawić colaturą, solą i pieprzem. Posypać bazylią

Colatura di alici di Cetara jest do kupienia w 100, 200 i 250 ml butelkach w sklepie 'prodotti ittici' di Battista Delfino (corso Umberto I nr 58) lub Nettuno I. Giordano (corso Umberto I nr 64)

Spróbować też jej można w restauracjach:
  • Acquapazza (corso Garibaldi, 38 Cetara tel. 089261606)
  • Al Convento (tel 089261039)i San Pietro (tel 089261091) na piazza San Francesco, też z Cetara
  • Don Alfonso 1890 (corso San'Agata 11 w San Agata suo due Golfi, tel. 0815330226)
bardziej znany z obrazów, zwłaszcza tych z okresu abstrakcyjnego ekspresjonizmu. Jednak rzeźbił też. I to dobrze, jak widać ze zdjęć mniej dobrych.

choć widać ją z Ginestra.

utargowane na targach staroci: sobotnim w Irlham i niedzielnym w Ebersberg . Zdaję sobie sprawę, że obtłuczona emalia to nie każdego cup of tea, ja tak mam i tak lubię.... Lubię też koślawe kubki cynowe.

Nie lubię tylko gdy zapomnę posmarować dzioba blokiem antysłonecznym gdy jest 30 stopni. Jestem rumiana jak hoża traktorzystka z obrazu soc-real. Lub jak różowa krewetka
w letnią niedzielę w Ginestra słychać dwa charakterystyczne dźwięki: bicie dzwonów i wycie kosiarki do trawy. Wierzący idą na mszę, pracowici jeżdżą po polu, a ja-nienależąca do żadnej z grup-drepczę w kierunku gór

kładzie na łopatki już na początku pierwszej rundy: W wieku 28. lat (rok 1968!) tworzy jedną z najciekawszych firm meblarskich-Driade i od razu zdobywa rozgłos doskonale zaprojektowanym Driade Uno, systemem półek które tworzą wnętrze. W 1972 na rynek wchodzi Oikos a w 8 lat później Oikos 2-projekt Astori-włoska wersja regału kowalskich w minimalistycznym wydaniu.

O Driade powiem kiedy indziej

trochę z potrzeby sklasyfikowania nabytej wiedzy, trochę z potrzeby serca, a jeszcze trochę dla stworzenia listy oliw do spróbowania....bo do sprawdzenia jest dużo; oliwy zaczynam się dopiero uczyć. Jeszcze dwa lata temu wydawało mi się, że wiem jak smakuje dobra oliwa. Teraz wiem, że wydawało mi się że wiem.

Zaczynam alfabetycznie, od Apulii, zagłębia oliwnego. Podobno mają ponad 18 milionów drzew oliwnych. Dużo do obskubywania między październikiem a grudniem...

Apulia to DOP Salento, podzielony na regiony (idąc od północy):
  • DOP Dauno
  • DOP Terra di Bari
  • DOP Colline di Brindisi
  • DOP Terra di Otranto (Lecce i południe).
Nie bawiłabym się w wyliczanki, gdyby nie fakt, że w każdym z tych regionów oliwa smakuje trochę inaczej, jakby punt ciężkości przesuwał się raz w jedną, raz w drugą stronę, nawet jeśli pochodzi z tego samego gatunku oliwek (oczywiście nie wszystkie gatunki oliwek są kultywowane w różnych regionach, niektóre- tak jak na przykład Peranzana- są lokalnym fenomenem):

taki, na przykład, gatunek Ogliarola, kultywowany jest w DOP Duano Gargano, DOP Terra di Bari Bitonto, DOP Colline di Brindisi (tu jest mieszany z innymi gatunkami) i na południu, czyli w DOP l'Oltranto. Oliwa z Ogliarola wszędzie jest delikatna, złocista (wbrew temu czego oczekuje się od oliwy z Włoch) z lekko zielonkawym odcieniem. Ogliarola z północy jest zdecydowanie i trwale owocowa, im bardziej na południe tym owocowość zanika i wysuwa się ziołowa nuta, choć nadal czuć charakterystyczną gorycz migdałów i, o dziwo, aromat pomidorów.

Oliwa z Ogliarola nadaje się do gotowania i konsumpcji w wersji surowej. Idealna jako dodatek to ryb, warzyw i delikatnych sosów.

Coratina do gatunek dający soczyście zieloną oliwę o nucie karczochów, liści oliwki (nie za bardzo potrafię to sobie wyobrazić, ale przy następnej okazji spróbuję pożuć liście), gorzkich migdałów oraz ziół. Bukiet smakowy rozwija się powoli, od delikatnej goryczki o pikantnego posmaku na końcu, choć jest oliwą o zdecydowanym smaku. W sam raz do skropienia minestrone, fasoli lub baraniny z rusztu. Coratina kultywowana jest w DOP Dauno (Tavoliere Basso), DOP Terra di Bari (Castel Del Monte), DOP d'Oltranto (Tarranto Occidentale)

Peranzana (podobno nazwa nawiązuje do prowansalskiego rodowodu tego gatunku) daje oliwę złocistą z przebłyskiem zieleni, o słodkawym smaku, z nutą migdałową i lekko pikantną. Ta oliwa daje idealne pinzimonio, dodaje smaku prostej grzance lub rybie z rusztu. Peranzana kultywowana jest na północy, w DOP Dauno (Tavoliere Alto), najwyraźniej lubi wzgórza

Cima di Bitonto (DOP Terra di Bari-Bitonto) i Cima di Mola (DOP Terra di Bari-Murgia dei Trulli) daje delikatną w smaku i złocistą w kolorze oliwę, mocno kwiatową w zapachu (cokolwiek miałoby to znaczyć), słodką i lekko migdałową. W sam raz do ryb i warzyw z grilla. A Cima di Mola dodatkowo idealnie komponuje się risotto i potrawami z głębokiego tłuszczu

Celina di Nardo daje oliwę miękką i delikatną, lekko owocową choć nadal z goryczką i pieprzowym posmakiem. Na końcu czuć wyraźnie aromat surowych gorzkich migdałów. Ta oliwa to idealny starter: w sam raz do rozpoczęcia posiłku lub jako dodatek do fasoli, grochu lub minestrone

W Apulii kultywuje się również Leccino, Luccesse, Saraceno i Frantoio (Frantoio i Luccesse to smaki znane z toskańskich oliw), ale z tego co do tej pory udało mi się dowiedzieć to raczej jako domieszki do oliwy uzyskanej z powyżej opisanych gatunków i raczej w DOP Colline di Brindisi i l'Oltranto, gdzie chętniej tworzy się mieszkanki oliwne.

BTW: carpaccio i oliwa DOP Collini di Brindisi (mieszkanka Coratino. Leccino, Frantoio i Ogliarola di Bari) to jest to, zapewnił mnie miesięcznik La Cucina Italiana. Przy nadarzającej się okazji nie omieszkam sprawdzić. Najprawdopodobniej w tajemnicy przed Mario :-)
na szczęście ideały kulinarne futuryzmu i faszyzmu rozeszły się. Mussolini zaczął promować idealną kobietę i omlet.

Idealna kobieta miała szerokie biodra, płodziła nową armię dla Wodza z frekwencją królika i gotowała oszczędnie, najchętniej zupę jarzynową. A omlet miał być zielono-biało-czerwony.

Książką promującą oszczędność była "Żyć dobrze w trudnych czasach". Tylko, że książka potwierdzała zasady według których żyła większość Włochów, niezależnie od trudniejszych czy lepszych dni: po minestrone podawano sznycelki w bułce tartej, risotto z grzybów idealnie komponowało się z gotowaną marchewką posypaną pietruszką. I tak za czasów Mussoliniego (choć nie koniecznie pod jego wpływem) pojawiła się tradycyjna kuchnia włoska.

Za to Mussoliniemu niewątpliwie zawdzięczamy obecność kiści peperoncino na targu w Bolzano: Il Duce próbował zwłoszczyć Alto Adige propagując akcję zasiedlania regionu przez włochów z południa. Niezbyt mu się to udało. W Alto Adige mieszkają obok siebie dwa obce plemiona. Jedno z nich uparcie mówi po niemiecku, gotuje knedle i kraut. Drugie plemię porozumiewa się po włosku a je spaghetti z peperoncino. W opinii włochów rodowici mieszkańcy Alto Adige (Górna Adyga) to austriacchi o dziwnych nawykach i przyzwoitym winie. A w Merano (Meran) usłyszałam komentarz, że miasto nie jest bezpieczne od kiedy przyjechali do niego cudzoziemcy....Myślałam, że o niemców chodzi, wykupujących na potęgę posiadłości. Ale nie...wiekowa gospodyni mówiła o africani. Czyli sycylijczykach.

PS: repro pochodzi stąd, niby nie włoski faszyzm, a nasz wschodni socrealizm, ale za to pięknie ilustruje i wpisuje się,

wszystkie zdjęcia z Ginestra: główna ulica z pozostałością średniowiecznej fortecy (znak szczególny wioski), dom na wzniesieniu na przeciwko sklepu spożywczego, mający najpiękniejszy ogród we wsi i będący jednocześnie numero 1 w mojej klasyfikacji pięknych domów w okolicy. odbicie via pratarello w naszym oknie i rustico w drodze do Monteleone.

Dorothea Becker (Niemcy) i Anna Castelli Ferrieri (Włochy). Oczywiście zaprojektowały więcej, ale będą znane jako autorki Uten Silo (Becker; często widuję w necie Ingo Maurera jako projektanta. Ingo był mężem Dorothei i to on był producentem przedmiotu, ale nie projektantem) i Componibili (Ferrieri).

Obydwa przedmioty wróciły do łask na fali mody na lata 60.; Vitra wznowiła produkcję uten silo w dwóch rozmiarach (projekt większego pochodzi z 1969 roku, mniejszego z 1970; obydwa zaprojektowane przez Becker). Kartell (Ferrieri była jego dyrektorem artystycznym) nigdy nie zaprzestał produkcji; componibili sprzedawało i sprzedaje się dobrze. Daje się ustawiać w wieże różnej wysokości. I jest, w przeciwieństwie do uten silo, tanie jak barszcz.

Componibili będzie w Ginestra na 100%; uten silo na razie jest jednym z ewentualnych nabytków, choć nie za bardzo pasuje nam ani do obecnej koncepcji ani budżetu.


dawno, dawno temu północne Włochy (Pidmont, Lombardia) używały oleju orzechowego; południowe- oliwy. Tak było do czasu cudu gospodarczego lat 50. Wtedy orzechowce poszły pod siekierę, a olej orzechowy jest teraz luksusem. Szkoda.

gaje oliwne w Ginestra, równina w okolicach Greccio. Jak tak dalej pójdzie to bedę musiała Nad Niemnem na W Lacjum przerobić i wysłać Janka Bohatyrowicza w pole oliwki zbierać...

i jak tu trąbić, że przedstawia się Włochy prywatne i od kuchni, skoro do tej pory-pomijając wątek patriotyczny i lokalny-nie napisało się nic o oliwie? Niniejszym nadrabiam zaniedbania, inicjując cykl o oliwie włoskiej,

To żydzi nauczyli włoskich gojów jedzenia bakłażanów, karczochów i fenkułu.

I tak jak północna część półwyspu to region makaronu jajecznego i masła, a południe oliwy i spaghetti, tak żydzi dzielili się na tych od gęsi (północ) i na tych od bakłażanów (południe). Z resztą do tej pory w Ferrarze produkuje się obsuszaną pierś gęsi, coś w rodzaju prosciutto crudo lub, bardziej precyzyjnie, culatello. Jadłam takowe z figami; zestaw klasycznie sefardyjski. Sefardyjska jest również wenecka pasta podawana z sosem z pieczonego drobiu, cytryny, rodzynek i pinioli. No i kto nie słyszał o rzymskich karczochach alla giudia (giudea)?

W książce Eating Italian (autorka Fernanda Momigliano, pochodząca z zasymilowanej mediolańkiej rodziny żydowskiej, której większość zginęła w Auschwitz, choć Fernandzie-z pomocą znajomych-udało się przeżyć wojnę) wymieniany jest karp gotowany w białym winie i risotto z szafranem. Czyli tradycyjna kuchnia włoska. I jednocześnie żydowska.

Informacje o Fernandzie Momigliano zaczerpnęłam z Delizia! Johna Dickie.

są figi białe i fioletowe. Wczesne lub późne (dojrzewające latem lub jesienią); rosnące w cudzym ogrodzie lub w polu; te, które je się z prosciutto i te, które polewa się miodem lub je z ricottą. Te które przywiozła sobie na dżem Marta i te które bedę jeść ja; .

I niezależnie od tego co wypisano kiedyś w ugotuj.to absolutnie nie ma zasady ciemne-do jedzenia na surowo, białe do słoika.

Czym jest jest chwała Dantego w porównaniu ze spaghetti?
tak rozpoczął wstęp edytor Albert Sonenfeld, cytując autorów najnowszego dodatku do sterty książek zalegających mój stolik nocny. Italian Cuisine. A Cultural History wydaje się być pisana lekkim piórem, choć jest to-mimo chwytliwych jednozdaniowców i momentami gawędziarskiej narracji-jednak dzieło naukowców. Wstęp odautorski, zamiast podziękowań dla cioci Heli, dziadka Franciszka,genialnej żony, dzieci, edytora, sąsiada, omawia metodologię badawczą, sugeruje że kuchnia włoska jednak istnieje i że świadomość kuchni miejscowej może mieć miejsce jeśli miejscowy produkt zacznie być rozpoznawany na szerszym terytorium. Autorzy postulują też, że kulinarne tradycje artystokracji i biedy przenikały się na wzajem. Spis treści obiecuje ucztę:
  • Włochy: Przestrzeń Fizyczna i Umysłowa
  • Włoska Maniera przy Stole
  • Przekaz Kulinarny: Zbiór Przepisów
  • Nauka i Technologia w Kuchni
  • Przyczynek do Historii Apetytu

a Wstęp: Tożsamość jako Wymiana zaczyna bardzo obiecująco:
Włochy, kraj setki miast i tysiąca dzwonnic, jest także krajem setki kuchni i tysiąca przepisów. Odbija historię znaczoną lojalnością wobec regionu i politycznym podziałem, a wielka różnorodność tradycji kulinarnych czyni kuchnię włoską niewyobrażalnie bogatą
Italian Cuisine. A Cultural History
Autorzy: Alberto Capatti i Massimo Montanari
Tłum. Aine O'Healy

Wyd: Columbia University Press, New York 2003


Dzisiaj na obiad,
na złość literaturze i Toskanii, gotuję spaghetti z pulpetami po neapolitańsku :-D

jak na razie świecimy pustką


Kościół Santa Maria Nuova zaprzecza własnej nazwie: jest rozpadającą się ruiną. Jak do tej pory nie udało się nam (i Marcie i mnie) znaleźć informacji o jego historii. Pewnie trzeba będzie popytać miejscowych. Jeśli, oczywiście, nie będą wracali za chwilę :-)
i klimaty

niewykończone wnętrze nabiera szlachetności, brak mebli jest zaletą, ciemny parter wydaje się pałacowym wnętrzem. Przy tym plam wilgoci nie widać, ruszająca się poręcz jest statyczna, a łazienka wydaje się prawie duża.

koty lubią Joepiego. I lubią się fotografować. Lub odpoczywać między sesjami. Lub wszystko na raz. Albo im po prostu zwisa
podoba nam się, że wszyscy nazywają nasz dom Casa di Giuseppe. Daje to poczucie, że należymy i kontynuujemy.

Cały cykl zdjęć z Ginestra dostarczył Joepie.

Joepie, dank je!
starocie. Linz am Rhein. Dla Ginestra Sabina.

się w kulturalnym towarzystwie: Alexander Calder, Ellsworth Kelly, Renzo Piano.
W średniowieczu i renesansie każde miasto miało swoją mortadellę, chociażby taka Wenecja. Scappi w Rzymie robił własną, dodając do niej koper włoski, miętę, majeranek i tymianek.

Bolonia oczywiście też miała swoją. I najwyraźniej robiła ją lepiej, bo zaczęła być tak z niej sławna jak Parma z parmezanu, a Lyon z jedwabiu :-) W 1661 kardynał, jako namiestnik papieża w Bolonii, wydał proklamację w obronie mortadelli, oskarżając producentów nielegalnej kiełbasy o
brak ducha obywatelskiego, który pozwala im na dodawanie wołowiny do mortadelli
. Przestępstwo najwyraźniej poważne, gdyż kardynał stwierdzał iż fałszerstwo szkodziło
talentowi do produkowania tej wyborowej mortadelli, z której Miasto słynie od starożytności
Nieautoryzowana produkcja równała się poważnym karom pieniężnym, a przepis trafił do sejfu i był chyba najbardziej strzeżoną tajemnicą Bolonii.

W roku 1644 opublikowano pierwszy przepis na mortadellę:
  • 33 funtów i 4 uncje tłustawego wieprzowego podgardla lub podbrzusza; pokroić w kawałki wielkości orzecha laskowego
  • 55 funtów i 8 uncji przedniej chudszej wieprzowiny od szynku lub z łopatki, okroić z tłuszczu, tkanek łączących, ścięgien
  • ślepa kiszka
  • 6 funtów soli, wysuszonych nad ogniem, zmielonych i przesianych
  • 2 uncji cynamonu
  • 2 gałki muszkatułowe
  • 4 ziarna piżma
  • 12 funtów całego pieprzu
  • 2 funty startego sera
  • trochę cukru
  • dobre słodkie wino

Weź tłuste mięso i dodaj doń 2 funty soli. Zmiel razem przyprawy z cukrem i rozpuść je w winie. Wymieszaj wszystko dokładnie, przełóż do dużej misy i odstaw na bok.
W moździeżu rozbij dokładnie chude mięso na miazgę, skrop winem. Dodaj wtedy pozostałą sól, ziarna pieprzu i starty ser, mieszając wszystko dokładnie, przy okazji ugniatając mieszankę. Wymieszaj dokładnie obydwa mięsa. napychaj nimi ślepą kiszkę. Gotowe kiełbasy wstawić do pieca lub powiesić w gorącej kuchni w celu wysuszenia. Przechowywuj w dobrze wentylowanym miejscu aż do wiosny, upewniając się że nic nie dotyka kiełbasy. Potem możesz przechowywać w chłodnej spiżarni pod warunkiem, że są nadziane słoniną i pleśń jest odkrawana. Niektórzy polecają przechowanie mortadelli w popiele.
Czy mortadellę robiono w/g tego przepisu trudno orzec. Obecnie nie kardynał a konsorcjum pilnuje prostolijności producentów. Przestępców wyrzuca się ze zjednoczenia i zabiera stempelek IGP.

Jakimś sposobem technologia robienia mortadelli przeprawiła się przez Atlantyk.Amerykańska mortadella nazywa się bologna (lub baloney) sausage, wygląda trochę inaczej i w celach dietetycznych czasami produkowana jest z indyka. Najwyraźniej amerykanie nie słyszeli o klątwie kardynalskiej.

A w potocznej amerykańsczyźnie 'baloney', ale nie bologna, znaczy to samo co 'gówno prawda'

consorzio mortadelli
na espresso i na podsumowanie kawowego week-endu. W całym tym zestawie jest tylko jedna propozycja włoska (która?) Reszta to Anglia i Skandynawia. Osobiste zbiory (a mam tego sporo, nie w kompletach i mniej minimalistyczne) sfotografuję w Ginesta
Powered by Blogger.