nieznana tłumom i tłuszczy, bo wszyscy pchają się na trawę, walą do manieryzmu; koneserzy zostają przy średniowieczu



czy babcia to papier, plastyk czy szkło? A może kompost?

Zdjecie z Anagni.
JC wsiadł za kierownicę Polo, bo do naszego sprzęgła nowe części potrzebne, i pojechał do Wasserburga. 7 godzin jazdy w przyciasnym samochodzie. Od dzisiaj będzie tym kotem dojeżdżał do pracy a sobotę wraca do Forst (po samochód) i do Zielonej Góry (po mnie i łopatkę jagnięcą).

Czy ktoś wie jakim językiem mówią w Spreewald? Chyba nie po niemiecku, bo nic, ale to nic nie byliśmy w stanie zrozumieć ;-)

o rok młodszy ode mnie (dlaczego ja się starzeję a on nie?), elegancki, wyrafinowany i niewiele wymagajacy: Arco zaprojektowany przez braci Castiglioni. Arco może być w wersji białej lub czarnej (różnica--oprócz koloru marmuru-w cenie. Czarny jest o ponad 400 euro droższy); jak do tej pory nie udało się zrobić dobrej podróby. Więc albo Arco albo nic.

Mieszkanie własne, z czasów belgijsko-gandawskich; Arco nadal mieszka z nami w Wasserburgu i wygląda jeszcze lepiej
jestem umówiona z Mario na koniec września. Będziemy polować z psami na trufle. Podobno jest ich dużo (trufli) w Sabina. Psy w świetnej formie. A ja już wyobrażam sobie te fettucine (z Osteria Nuova) świeżutkie z jeszcze świeższymi truflami.

Pytanie czy trufle z Sabina są lepsze od tych z Umbrii? Jeśli tak, to głupie jasie trafiły do kulinarnego raju



zwiedzić willę Lante w Bagnaia (na północny wschód od Viterbo), a właściwie jej ogrody, bodajże najlepiej zachowane ogrody we Włoszech: fontanny, tarasy, hortensje, żywopłoty. Przez 300 lat należały do rodziny Lante; od 1975 własność narodu.

Otwarte od wtorku do niedzieli w godz. 8:30-19:30 (latem) do 16:30 (zimą)
nie wiem czy bilety są płatne; chyba nie bo przewodniki milczą na ten temat
dodatkowe informacje o ogrodach i willi na stronie prowincji Viterbo
wyjazd do Zielonej Góry, 7 godzin jazdy, trwał 12 i, przy okazji zwiedziliśmy regiony przygraniczne. A wszystko dzięki naszemu samochodowi. Przy zjeździe z autostrady (godzina 21:05) w kierunku na Guben, zatrzymałam się do skrętu w lewo. I już nie ruszyłam. Przestało działać sprzęgło i skrzynia biegów. Zepchnęliśmy samochód na pobocze i zaczęło się dzwonienie. Jak nazywa się sprzęgło i skrzynia biegów po niemiecku? Telefon do I. w Zielonej Górze: sprawdź w słowniku.

Telefon do LHS (firmy leasingowej), pan-halleluja!-mówi po niderlandzku, JC tłumaczy co się stało. Pan obiecuje, że oddzwoni do nas Audi Deutschland. Godzinę później telefon, już po niemiecku, sprzęgło się zacięło? Czasami tak się robi. Wyciągnąć i podjechać do warsztatu dla sprawdzenia. Sprzęgło oderwaliśmy od podłogi, ale biegów wrzucić nadal nie możemy. Następny telefon do LHS. Skontaktują się z Audi...W końcu, o 23:00, przysyłają lawetę, która ściąga trupa samochodowego do Forst. W warsztacie ostatnia próba reanimacji. No i werdykt: poszło sprzęgło. Dadzą nam samochód zastępczy, ale...do Polski pozwolą nam wziąć coś małego i niechodliwego, np. VW Foxa. W końcu staje na VW Polo, bo Fox jest za mały dla JC. Przepakowywujemy bagażniki (15 litrów wina, 5 L oliwy, 150 ton książek które mam wysłać przyjaciółce do Wwy i moja walizka). Jest 00:45. W Zielonej Górze jesteśmy o 2 nad ranem.

Co więcej mogę dodać? Sporo ludzi zatrzymywało się pytając czy potrzebujemy pomocy co budziło we mnie obawy. No i nie padał deszcz



Civita di Bagnoregio, miasteczko pogranicza Umbrii i Lacjum, umierające od lat. A że wszystko jest na sprzedaż, tak więc Civita sprzedaje atrofię i pustkę. Lub złudę atrofii i pustki, bo za koślawymi bramami kryją się, podobno, luksusowe mieszkania rzymian. Czy tylko ja mam skojarzenia z białymi larwami żyjącymi na zwłokach?

Sienę porównują do gwiazdy, bo rozłożyła się na pagórkach, poprzerzynanych parowami, jakby na promieniach. Mnie by się raczej zdawało, że podobna jest do obrzymiego polipa, którego morze tutaj wyrzuciło, kiedy jeszce Maremmy wodą były zalane. Polip ten osiadł i skamieniał na piaskach, rozciągnął swe dziwaczne kształty na wszystkie strony, a ludzie pobudowali na nim swe domy i pałace, które jakby skorupą go pokryły. Oczy tego polipa—to Palazzo Publico, katedra i dominikanie, a ramiona wyciągają się ku Porta S. Marco, ku Porta Roma i ku Camolii. Dwa strumienie: Tressa i Riluogo, wryły się głęboko w doliny i płyną do Arbii, do rzeki, bez której Siena nie miałaby swoich świetnych dziejów, a w dali wzrok się opiera o Monte Maggio, pokrytą sinymi gajami, a na zachód o najwyższą górę tego kraju, o Monte l'Amiata. Trochę w północnym kierunku ziemia słynna winem, dolina wiecznych sporów, sieneńską i florentyńską krwią zbroczona Chiana. Kazimierz Chłędowski Siena Państwowy Instytut Wydawniczy 1960 (wydanie pierwsze)
czy nadal się tak pisze? Chyba już nie; bo za wolno, za poetycko, za bardzo poprawnie gramatycznie. Tego ostatniego komentarza nie mogłam sobie darować czytając w jakimś artykule, że ktoś pisał o Włochach. gdy tak naprawdę pisał o Włoszech. A ja jestem mądra bo mi przyjaciółka wytłumaczyła (i JA mam przynajmniej wytłumaczenie: oficjalnie jestem cudzoziemką). Albo się ma wyrafinowanych (gramatycznie) przyjaciół albo ma się Słownik Poprawnej Polszczyzny PIWu. I tu pytanie: czy przyjaciele mogą być wyrafinowani w znaczeniu sophisticated? Czy też inne słowo tu pasuje, którego nie mogę sprawdzić w słowniku, bo takowego (jeszcze) nie mam?
architekt zgłosił ukończenie remontu. Odpowiedni urzędnik przyjął papiery i skomentował, że nas zna więc inspekcji nie będzie. Zaaprobowano wykonanie robót. Po raz pierwszy coś zostało załatwione, bo KTOŚ MNIE zna. Może powinnam rzadziej zmieniać miejsce zamieszkania? Byłabym bardziej znana? :-D

Popularność oliwy rośnie; konsumujemy jej ponad 2 miliony ton rocznie. Więc dlaczego mam problem ze znalezieniem przystępnie napisanej książki popularno-naukowej o modnej oliwie i oliwkach? Poszukiwania na Amazon wypluwa ckliwe wspomnienia o miłości od pierwszego wejrzenia oraz książeczki kucharsko-zdrowotne z 15 przepisami na eliksir młodości, gdy ja chciałabym zobaczyć zdjęcia różnych gatunków drzew, przeczytać o metodach produkcji itd. Czegoś takiego nie znalazłam, więc w końcu skusiłam się "Olives. The Life and Lore of Noble Fruit". Książka nie może się zdecydować o czym chce opowiadać, ale jest w niej kilka cennych informacji plus kilka chwytliwych cytatów

Skąd się bierze oliwa?
Są dwie metody uzyskiwania oliwy: nowoczesna i tradycyjna. W nowoczesnej wszystko odbywa się w jednej maszynie: miażdżenie, wyciskanie i odwirowywanie. Kombajn oliwowy jest szybki, nie trzeba do zbytnio doglądać. Wrzucasz oliwki z jednej strony, odbierasz gotową oliwę z drugiej.

Tradycyjna metoda jest pracochłonna, ale oliwa uzyskana w ten sposób jest najlepsza. Zerwane oliwki łącznie z pestkami miażdży się na żarnach granitowych. Uzyskana pastę rozprowadza się po podwójnych matach (coś jak sita lub przetaki), które ustawia się jedne na drugich w rodzaju tortu lub wieży. Prasa hydrauliczna wyciska (dosłownie) soki, które są mieszanką wody zawartej w owocu i tłuszczu. Dla usprawnienia procesu czasami używa się ciepłej wody, która wypłukuje soki. Tradycyjna metoda usprawniona w tym momencie korzysta w tym momencie z wirówki. Z jednej strony leje się woda, z drugiej odbiera się czysciutką oliwę. W tradycyjnej metodzie tradycyjnej soki odstawia się do stania. Na wierzch wypływa oliwa, którą zbiera się specjalną łyżką.

Wytłoczyny odsprzedaje się producentom zwykłej oliwy gdzie chemia oraz gorąca para wyciskają resztę.

Kolor oliwy waha się od złocistego do ciemnozielonego w zależności od gatunku oliwek i stopnia dojrzałości owocu. Oliwa z Lacjum jest zlocisto zielona, o surowym choć słodkawym posmaku. Dopiero po kilku sekundach pojawia się mocna nuta pieprzu.

btw: nie wszystkie oliwki na zdjęciach są narodowości włoskiej. Butelkę prosecco temu, kto nazwie gatunki oliwek prezentowane powyżej :-D


Podobno najlepsza oliwa pochodzi z drzew posadzonych wysoko i daleko od morza. Im więcej wilgoci w powietrzu, tym mniej skoncentrowany smak produktu końcowego i wyższa kwasowość. Tak mi tłumaczył Mario, wyjaśniając dlaczego jego oliwa jest lepsza od oliwy z, powiedzmy, Magliano Sabina, choć i ta bije na głowę oliwę z prowincji Viterbo, która z kolei lepsza jest znacznie od oliwy nadmorskiej czyli z okolic Ascoli Piceno w Marché.

Księgowy Mario zna księgowego Sylvio Berlusconi. I w ten sposób brat w opaleniznie Andrzeja Leppera miał okazję spróbować najlepszej oliwy na świecie. Podobno bardzo mu smakowała.

Oliwa Mario zaczyna delikatnie i prawie słodko. Dopiero później czuć czystą pieprzną nutę i lekko orzechowy smak. Idealny do zrobienia pancotto z miętą, zupą wykorzystującą czerstwawy chleb. Chleb kruszy się i miksuje, aż będzie przypominał grubą bułkę tartą, po czym rumieni się go na oliwie i pod koniec smażenia wsypuje drobno posiekany czosnek, wlewa bulion warzywny lub rosół, dodaje miętę (oczywiście mentuccia romana, a nie pospolitą, bo ta jest zbyt intensywna w smaku), a przed podaniem dolewa trochę oliwy dla odświeżenia smaku. I jeszcze tylko łyżka startego pecorino lub parmiggiano na wierzch...
ze strony 279 "Olives. The Life and Lore of a Noble Fruit" Mort Rosenblum

Down around Wild Olives, families cook with nothing else: steaks, omlettes, the lot. In fact, our own oil intake is so high that it is a health hazard. One of these days someone will be crushed to death by all the bottles tumbling off the shelf


żeby to się jeszcze dało zgrabnie przetłumaczyć..........





zdjęcie oliwy, autorem jest Andreas Levers, znany na flickr-ze jako 96dpi


liscie z wierzchu wodoodporne, ciemnozielone, lśniące i jakby polakierowane. Od spodu zaś włochate jak szałwia i podobne do niej w kolorze. Obracając je, drzewo wyłapuje wilgoć z powietrza lub chroni się przed odwodnieniem organizmu :-)

fascynuje mnie włoski design. Skąd się u nich biorą pomysły na wyrafinowaną prostotę? Szkoły designu mają lepsze? Geny podziedziczyli po mistrzach renesansu? Chociażby taki Tolomeo. To już ikona, choć dopiero ma 20 lat. I nadal dobrze wygląda. Projekt Michele de Lucchi i Giancarlo Fassina dla Artemide . Zaczynają od aluminiowej lampy na biurko. Nazywają ją Tolomeo (Ptolemeusz) task light. Rodzina Tolomeo rozrasta się; w latach 90. wchodzą na rynek z lampą stojącą Tolomeo Terra i jej mniejszą wersją Tolomeo Lettura oraz kinkietami Faretto w wersji Mini i Micro oraz serią lamp sufitowych Suspensione. Juz 21.wieku Artemide wypuszcza serię limitowaną lampy biurowej (również w wersji mini) oraz popularnej Pinza mini (Faretto z na żabkę) w kolorach tęczy.

jzdjęcia: Artemide

Moje marzenie? Dom pełen Tolomeo
we Florencji końca 13.wieku 85% mężczyzn (!) posiadała przynajmniej podstawową umiejętność czytania i pisania; obniżył się za to ogólny poziom znajomości gramatyki łacińskiej gdyż ta nie była potrzebna przy prowadzeniu biznesu.

PS: Statystyk uwzględniających kobiety najwyraźniej wtedy nie prowadzono.


Zapamiętane z Italy in the Age of Renaissance: 1300-1550 wydanej w serii Short Oxford History of Italy.
szkoda, że podobnych rezultatów nie przynosi zwykłe sprzątanie :-) To co znalazłam dzisiaj przetrząsając kieszenie rzeczy do prania nie wystarczy mi nawet na małe espresso
i nadal obiektywem Joepiego


kościół braci Assam, którzy-będąc niejako inwestorami-zrealizowali się jako architekci wnętrz. Rezultat? No cóż, chyba jednak architekt potrzebuje bicza nad głową, bo samowolka kończy się, jak w tym przypadku, kompletną sieczką. Zapałki poproszę

(zdjęcie po środku to Theatiner)

W Wasserburgu pada deszcz. Sprzątam więc komputer. Pod stosem śmieci znalazłam skarby: zdjęcia z Monachium robione przez męża przyjaciółki. Niby nie Włochy, niby nie na temat, ale za piękne zdjęcia kościoła św. Kajetana, żeby leżały w kącie.

Dlaczego kościół Theatiner (św. Kajetana) jest taki piękny? Bo budowano go w/g włoskich wzorców. Miał być monachijskim odpowiedznikiem rzymskiego Sant'Andrea della Valle, budowanym z resztą, przez włochów. Zaczynał w 1663 Antonio Barelli z Bolonii, kontynuował Enrico Zucalli, kończyli--100 lat później francuzi.
koniecznie, ale to koniecznie odwiedzić, bo warto i dla urody samego miasta i dla krypty pod katedrą. Są w niej oryginalne polichromie, malowane przez kilku anonimowych artystów. Samo Anagni jest w regionie Ciociaria (okolice Frosignone).

Najbardziej znanym obywatelem Anagni nadal jest papież Bonifacy VIII (1235- 1303) kuty na cztery nogi i wygadany jak prawnik. Podobno namówił Celestyna V (1215-1296) do abdykacji (czy papieże abdykują?), ale jest to wieść niepotwierdzona dokumentami. Faktem jest natomiast, że uwięził Celestyna 'na wszelki wypadek' w Fumone, gdyby temu się odwidziało i chciałby powrócić na tron piotrowy. A potem było jeszcze ciekawiej, bo była scysja z królem francuskim Filipem IV, który postanowił opodatkować kler, za co Bonifacy go ekskomunikował. Filip udał się do Rzymu i rozwiązał problem aresztując, przy pomocy wojska i niechętnej papieskiemu klanowi rodzinie Colonna, Bonifacego i odstawiając go do domowego aresztu w Anagni. Areszt nie trwał długo, bo jedynie 3 dni, ale tak wzburzył starzejącego się Bonifacego, że zmarł kilka miesięcy później. Incydent został uwieczniony w Boskiej Komedii przez Dantego (Purgatorio XX: 85-93). Tyle historii; wracając do polichromii i krypty:
  • jako datę ich powstania przyjmuje się 1237, choć nadal jest ona dysputowaną w kręgach
  • jeśli mnie pamięć nie myli to wykonało je 4 artystów
  • osobiście najbardziej zainteresowały mnie freski przedstawiające kompendium wiedzy średniowiecznej, m.in. astrologii, (koniec krypty, lewa strona), choć artystycznie ciekawszy wydawał mi się Sąd Ostateteczny (niestety, nie zapisałam komu przypisywane są obydwa freski)
  • i jakby tego było mało to na posadzce jest pięknie zachowana mozaika Cosmati.

Sama katedra nie powala; lepiej wygląda na zewnątrz

Zejście do krypty kosztuje 3 euro; grupy wpuszcza się co 30 min, z tym że można zwiedzać tylko przez 20 min. Pozostałe 10 min. przeznaczone jest na osuszenie powietrza, żeby wilgość nie uszkodziła polichromii. Informacja turystyczna jest w tuż przy katedrze (między samym kościołem a pałacem papieskim; jesli mnie pamięć nie myli, to po prawej stronie)

Muzeum w pałacu nie zwiedzałam, choć zanotowałam na przyszłość

porządne zdjęcia: Joepie Platteau. BTW: Joepie i aparat fotograficzny będą wkrótce w Ginetra. Mam dostać zdjęcia.


Q: co robić, gdy jest się na lotnisku 4 godziny przed odlotem a z A'damu cię wyrzucili? A: zająć się robieniem głupich zdjęć

różu :-). Chyba rodzina akacjowych, choć kwitnie w kwietniu a nie maju, nie pachnie i nie ma dyndających kwiatków. Aha, listki też inne są :-) Po wyczerpującym i naukowym opisie (mam nadzieję że nie za trudny wykład dla laika?) mogę jedynie dodać: krzak pięknie wygląda w bukiecie z drzewami oliwnymi. Róż i przyszarzała zieleń to jednak to.

porządkując komputer i przechowywane w nim zdjęcia trafiłam na pamiątkę z L'Aquila, dwie fotki kościoła Santa Maria di Collemaggio. Nie pamiętam kiedy tam byliśmy. We wrześniu ubiegłego roku, gdy połączyliśmy nasz urlop z podpisywaniem aktu kupna domu? A może później? W każdym razie dużo przed trzęsieniem ziemi. Żałuję, że nie chciałam wtedy zobaczyć więcej, ale wtedy jeszcze planowałam powrót do L'Aquila z przyjaciółką, miłośniczką średniowiecza.

Teraz chyba nie ma po co jechać do L'Aquila. Collemaggio możne w tej chwili oglądać wnętrze nie otwierając drzwi; obsunęła się cała sciana. Nie wiem czy przeżyła piękna fontanna...
wiedziałam.... wiedziałam....to borragine, zioło-przyprawa popularna w Ligurii, ale dopiero wczoraj, dzięki Galerii Potraw i Nobull, uzmysłowiłam sobie że to polski ogórecznik.

W Ligurii ogórecznika używa się do ravioli i lasagne. Drobno posiekany trafia do wiosennego risotto lub minestrone. A w Polsce robi się z niego pesto (pewnie w Ligurii też....)

I żeby nie wyglądało, że obrabiam dupę ślicznej Holandii....Proszę oto kraina wiecznej szczęśliwości z widokówek i broszur biur turystycznych.Jest cudownie, słodko, czysto. Raj.








Poduszka i miski ze sklepów wymienionych w poprzednim poscie; kubki z Bijenkorfu na Dam

Jadąc ze Schiphol na północ miałam świadomość, że przemierzam wirtualny krajobraz. I przez 3 dni wrażenie tylko się pogłębiało. Krajobraz uformowany przez człowieka został okraszony kompleksami biurowymi, fabrykami żywności i kilometrami szklarnii. A w tle kolorowe opakowanie i mity stworzone przez marketing.

Holandię kształtowały dwie tradycje: kupiecka i rolnicza. Jeszcze 10 lat temu mieszankę tych tradycji było jako tako widać. Teraz wydaje się, że pozostały już tylko nawyki kupieckie. Reklamy żywności obiecują niepowtarzalną syntezę wartości smakowych i zdrowotnych, ale chleb jest wypadkową procesów produkcyjnych, w których czas to pieniądz, a o różnicy między produktami zaświadczają nalepki.

Ale w tej mieszance komercji i tłumów jakoś można znaleźć miejsca puste od reklamy:
  • sklep-rupieciarnia na Handelslijn w Langedijk, z piękną i tanią emalią, fotelami pokrytymi szarozielonym pluszem, starą fotografią i książkami.
  • sklep-"lodówka" w Amsterdamie, sprzedający odlotowe t-shirty. I nie dosyć, że koszulki świetne, to i dekoracja sklepu przywraca o zawrót głowy. To nie wylizane, udekorowane po zęby pseudo-offowe przybytki ze kolorowymi smegami. W starych, doczyszczonych, ale nie udekorowanych, lodówkach stały trampki i torebki. Koszulki wisiały z haków pod sufitem; i nikt nie zamalował graffiti pod oknem wystawowym. (adres: Achtergracht 15, A'dam)
  • sklep Vintage na Nieuwezijds Voorburgwal (rzut beretem od Amsterdam Centraal), gdzie kupuje sie oldskulowe ciuchy, buty, biżuterię, poduszki, fotele, lampy.
nie o Dekameronie, Boskiej Komedii, westchnieniach do Laury i szalenstwach Orlando. Nawet słowem nie wspomnę o kupcu weneckim i kochankach z Werony. Bo nikt z Dantego i Szekspira przepytywać nie będzie, ale jeśli wiedza o kuchni regionalnej może ochronić od płacenia za mandat za przekroczoną szybkość lub pozwoli przełamać lody przy załatwianiu formalności, to pewne rzeczy POWINNO SIĘ wiedzieć
  • Hazan, Marcella--tu już nie będę bawić się we wpisywanie wszytkiego co Hazan napisała. Jest tego zbyt dużo. Jak Anna Del Conte w Anglii tak Hazan w USA jest propagatorką wiedzy o kuchni włoskiej. Czasami wydaje się zbyt ortodoksyjna, ale przepisy i opisy są bez zarzutu. No i do tego opowieści o ukochanym Wiktorze. Prawie Harlequin :-D
  • Del Conte, Anna Gastronomy of Italy przepisów mniej niż by się mogło wydawać, ale to z racji obszernej encyklopedii składników i terminologii kulinarnej z obrazkami
  • Del Conte, Anna Food of Northern Italy
  • Del Conte, Anna The Painter, the cook and the art of cucina Podziwiam Val Archer (ilustratorka i kompanion autorki) za umiejętność robienia akwarelowych portretów warzyw i owoców. Książka jest dobrym źródłem wiedzy o specjalnościach każdego regionu. A że autorka pisze ze swadą więc i przyjemnie się czyta.
  • Del Conte, Anna absolutnie moja ulubiona Amaretto, Apple Cake and Artichokes. Mam ją w duplikacie. Jedną w Wasserburgu, drugą w Ginestra (przyznaję jednak, że kupiłam drugą przez pomyłkę zapominając, że zamówiłam już jeden egzemplarz z Amazon). Przepisy dzielone w/g głównego składnika, masa świetnych obserwacji kulinarnych i technik gotowania. Szkoda jedynie, że bez obrazków....
  • De Mori, Lauri i Jason Lowe Beaneaters &breadsoup. Portaits and recipes from Tuscany no cóż...NARESZCIE! książka o Toskanii a nie wspomnienia z raju. Portrety ludzi i miejsc, dobre przepisy, użyteczne adresy. No i jest na co popatrzeć bo pięknie wydana.
  • Iengo, Arturo Cucina Napoletana, fajna opowieść o Neapolu od kuchni. Przepisy do zrobienia raczej na miejscu, bo gdzie można kupić krewetki machające ogonkami i pachnące pomidory? No gdzie?
  • Locatelli, Giorgio Made in Italy gwiazda kuchni włoskiej w Anglii. Wspaniałe przepisy (o, ta zupa z bialej czekolady....) i interesujace informacje o składnikach. Książka gruba i ciężka. Do walizki nie wejdzie :-)
  • i The Sliver Spoon wydana przez Phaidon. Biblia włoskiej kucharki. Podobno. Od siebie mogę dodać że przepisów regionalnych nie ma, ale za to jest najgenialniejszy w swojej prostocie przepis na podstawowy suflet.
kilka(naście) lat temu Eli pomagała siostrze zakonnej przygotowywać owoce na dżem. Przebierały śliwki. Do sterty owoców wszedł maciupki pajączek. I siostra kazała Eli go szukać "bo co będzie jak, niedaj boże, dżem z ugotowanym pajączkiem zostanie zjedzony w piątek?"
Klasyka:
  • JW Goethe Italian Journey
  • H James Italian hours
  • Susan Cahill (ed) Desiring Italy, ciekawa mieszanka fragmentów prozy sławnych pisarek z osobistymi rekomendacjami S. Cahill
  • Mary McCarthy (tak, to już klasyka!) Stones of Florence i Venice Observed
Czytadło historyczne
  • Jones, Tobias The Dark Heart of Italy opowieść o ciemnych stronach współczesnych Włoch. Niekoniecznie do końca przekonywująca, czasami irytująca skrótami myślowymi, ale mimo wszystko warta przeczytania

Czytadła różne, z uwzlędnieniem osobiście nielubianej autorki::
  • Clifton, Harry On the Spine of Italy: A Year in the Abbruzzi--Piękna, choć niekoniecznie przyjemna, opowieść o wiosce w Abruzzo
  • Contini, Mary Dear Francesca nostalgiczne wspomnienia i przepisy rodzinne
  • Fort, Mathew Eating up Italy: Voyages on Vespa zdecydowanie w kategorii czytadeł, ale nadal sympatyczna opowieść o podróży
  • Dickie, John Delizia! The Epic history of Italians and their food
  • Doran, Phil The reluctant Tuscan. How I discovered my inner Italian
  • Hawes, Annie Extra Virgin: Amongs the olive groves in Liguria
  • Marble, Joan Notes from Italian garden, to już z mojego (prawie) podwórka. Opowieść o okolicach Viterbo
  • Mate, Ference The hills of Tuscany
  • Mayes, Frances Bella Tuscany. The sweet life in Italy pozostawiam bez komentarza
  • Mayes, Frances Under the Tuscan sun
  • Mayes, Frances i szanowny małżonek In Tuscany cykl opowieści o Toskanii wersji albumowej. Tak, można zobaczyć fragmenty Bramasole.
  • Parks, Tim Italian Neighbors or lapsed Anglo-Saxon in Verona
  • Phelps, Daphne A house in Sicily- okres powojenny; Angielka dziedziczy dom na Sycylii...
  • Rips, Michael Pasquale's Nose, m.in. o Orvieto
Dobrym wstępem do historii Włoch jest
The Oxford Illustrated History of Italy (red. G. Holmes). M.in. tłumaczy problemy przynależności etnicznej plemion podbitych przez Rzymian.
Short Oxford History of Italy--dla zainteresowanych poplątana historią półwyspu i próbujących zgłębić temat. Każda z książek z serii redagowana jest przez historyka specjalizującego się w danym okresie historycznym:
Italy in the Early Middle Ages: 476-1000 (red. Cristina La Rocca)
Italy in the Central Middle Ages: 1000-1300 (red. Abulafia)
Italy in the Age of Renaissance: 1300-1550 (red. D. Najemy)
Early Modern Italy: 1550-176 (red. J.A. Marino)
Italy in the Nineteenth Century: 1796-1900 (red. J.A. Davis)
Liberal and Fascist Italy: 1900-1945 (red. A. Lyttelton)
Italy Since 1945 (red. P. McCarthy)

i z zakresu socjologii/antropologii:
Luigi Barzini The Italians pelen portret pokazujacy ich zachowanie i moralność (zerżnięte z okładki)
polecam stronę ENIT, jest to chyba najlepsza lista miejsc noclegowych. Dobre miejsce do szukania festiwali, muzeów, kampingów, parków narodowych. Niestety, ceny hoteli trzeba sprawdzić albo na stronie internetowej hotelu albo telefonicznie.Następne niestety: rezerwacje najlepiej robić telefonicznie lub pisząc na adres e-mailowy podany na stronie hotelu, bo można, tak jak my, znaleźć się w Rieti o 21:00, w okresie świątecznym, i bez noclegu.

Następna lista z noclegami. Tym razem z bed and breakfast. Korzystałam z tej strony szukając niedrogich noclegów w okolicach Lucca i Viterbo. Wyszukiwarka działała bez zastrzeżeń; można sprecyzować jak daleko od celu chcemy nocować, ale i tak warto sprawdzić na mapie czy przypadkiem nocleg nie będzie w trudno dostępnej wsi. Problemem (przynajmniej w moim Firefoxie na Ubuntu) było to, że pytając o jeden nocleg z podanych na stronie nie mogłam już pytać o następne z tej samej strony. Na odpowiedź z B&B czeka się 24 godziny. Otrzymuje się wtedy ofertę, już bezpośrednio od właściciela domu gościnnego. ważną przez kilka dni. Przy robieniu rezerwacji wymagane jest zapłacenie 20-40% depozytu. Rezerwując na dłuższy okres (lub poza sezonem) możesz liczyć na rabat. W naszym przypadku dostaliśmy obniżke 20%. UWAGA: Trzeba dokładnie sprawdzić informacje o unieważnieniu rezerwacji. Niektóre miejsca wymagają jej 14 dni przed planowanym przyjazdem!
o upadku Rzymu na ogół wie się tyle, że przyszli barbarzyńcy i był koniec imperium. Ostatnim władcą był Romulus Augustulus; potem już tylko chaos i zacofanie cywilizacyjne. Tymczasem ostatni cesarz był chyba Rzymianinem jedynie z imienia. Pochodził bowiem z kręgów dworu Attyli. Tzw. barbarzyńcy, czyli Odoacer i Theodoric, byli znanymi dowódcami armii rzymskiej, bo od dawna Rzymianie szanowali umiejętności Gotów, a co lepsi dowódcy (generałowie?) piastowali senatorskie stanowiska i mieli wpływ na obiór cesarza. (Na stołek nikt się z nich raczej nie pchał bo była to najszybsza metoda na odejście na tamten świat. Lepiej było pociągać sznurki; być siłą wspierającą lub burząca tron). O „narodowości” Odoacera nie wiadomo nic. Powiązany z dworem Attyli, pochodził z rodziny arystokratycznej, a władzę przejął dzięki armii, którą dowodził. Jego wyniesienie na tron większych problemów nie spowodowało. Ot, nowy władca na tronie. Jeśli już można mówić o powodach upadku Rzymu, to raczej odpowiedzialny jest Zeno. To on namówił swojego najemnika, Teodorica, do uderzenia na Rzym. Potem było już z górki. Osłabienie państwa, początki chaosu, który wykorzystali Lombardowie. Za ich rządów, w miarę zresztą popularnych, skończyła się cywilna arystokracja. Od tej pory arystokracją bedą wojownicy. Królestwem Lombardów podzielili się później Frankowie i cesarstwo bizantyjskie (ani jedni ani drudzy nie cieszący się zbytnią popularnością), a do skarbców dopomagali sobie Saraceni. To on złupili klasztory w Farfie i Montecassino. A jeszcze później pojawili się awanturnicy z Burgundii. Półwysep został podzielony między wojujące ze sobą frakcje. Opowieści zaś o Odoacerza i Teodoricu jako barbarzyńcach, którzy zniszczyli Rzym, zaczęły się pojawiać dopiero VI wieku, niewątpliwie z powodów politycznych. Tak z resztą jak i w XIX w. badania szukały śladów włoskiej jedności i początków państwa. Ze zrozumiałych powodów podkreślanie wielonarodowości i zróżnicowanych kodeksów prawnych nie leżało w narodowym interesie.

A Sabina? W VI wieku raczej należała do Bizancjum, w IX do Franków, a wiek później do papieża.

(na podstawie Short Oxford History of Italy: Italy in the Early Middle Ages. Ed. Cristina La Rocca)


orisini, della rovere, farnese....moje nie miały przy nich szans :-); inna sprawa że Pepper był bardziej zajęty szukaniem drzwi za którymi schowaliśmy jego ukochane mieszkanie w Wasserburgu

jak się nie ma co się lubi to się lubi..... Chyba nie do końca prawda z tymi mądrościami, bo naszym największym błogosławieństwem okazują się pustki w skarbonce. Trzeba było zmieniać koncepcję dekoratorską i raptem zaczęło nam wychodzić wnętrze uczciwe.

Wycieczki po targach staroci, e-bayu niemieckim, włoskim i angielskim dały nam zestaw porcelany, lampy, kilka starych dywanów, szafki, stół oraz kolekcję krzeseł i foteli. Po niektóre trzeba było jechać (np. pod Franfkurt i do Braunschweigu) a na inne czekaliśmy długo. Inne znów pokryte były taką patyną lat, że lizol brudu nie mógł przeżreć. Krzesła thoneta obiłam własnym sumptem tkaniną z ikei. Niedawno doszła do kolekcji szafka z polskiego allegro. Grace wydębiłam po zniżce od producenta (i to znacznej), niechciany początkowo norm03 okazał się bardzo przyjemną niespodzianką, przeprosiliśmy sie z tolomeo faretto. PH5, w stanie lekko wygietym, prezentuje sie elegancko. Niestety, nie zrobiłam zdjęć lampom z lat 70. Mamy ich kilka (bodajże 4) rozwieszonych w korytarzach.Do znalezienia miski na makaron i ołtarz.



-->



do oglądania zatrzęsienie. Polecam zacząć od Narni a nawet sobie zrobić w nim bazę wypadową. Miasteczko sympatyczne, położone prawie na szczycie góry (wyżej jest jedynie La Rocca), przecięte na pół jedyną ruchliwą drogą w Narni. Przylega do niej Piazza Garibald (na zdjeciu), nieoficjalne centrum administracyjne miasta. Tu można napić sie kawy, zapytać gdzie jest hotel i znaleźć jedynego bodajże policjanta w mieście. Na prawo jest duomo i wjazd do centro storico, na lewo schody prowadzące do drugiej zabytkowej części miasta, ale tej bez ratusza. 6 lat temu, gdy zaczynaliśmy poznawać południowa Umbrię, Narni bylo naszą bazą wypadową. Nocowaliśmy w hotelu Dei Priori, na tyłach ratusza. Pokój mieliśmy w sredniowiecznej wieży i ze wspaniałym widokiem na dachy i dolinę. Właściwie hotel był bardzo OK, mimo że woda z prysznica na ogół wlewała się także do pokoju. Hotel miał też wspaniałą restaurację, chyba najlepszą w całym Narni. Do tej pory mile wspominam skalopki cielęce z truflami i butelkę Sangrantino.

Koniecznie do zobaczenia w Narni:
Północna część miasta:
  • Duomo (ciekawe freski i mozaiki)
  • Piazza dei Priori, prowadzi do niej Via Roma, położona wzdłuż rzymskiego cardo maximus.
  • Na rynku do obejrzenia jest średniowieczna zabudowa z ratuszem i fontanna.
Południowa część miasta:
  • La Rocca, forteca na szczycie góry. Dla samych widoków warta wspinaczki
  • średniowieczna zabudowa miasta w okolicach Via Del Monte
Okolice:
  • Ponte di Augusto
  • ruiny starożytnego Otriculum
  • Amelia
  • Carsulae
  • Greccio (to już w Lacjum)
  • Leonessa (też Lacjum)
schodząc z wzgórza Ginestra w drogą w kierunku Monteleone Sabino trafiam na znak szlaku franciszkańskiego. W necie można znaleźć ślady opisów pielgrzymek z Asyżu i kończących się w Rzymie. Wygląda na to, że w Sabina i okolicach Rieti trasa zalicza:
  • Greccio-pierwsza szopka
  • Rieti-siedziba papieża Honoriusza III
  • Poggio Bustone
  • La Foresta del Cantico delle Creature
  • Piediluco - kościół San Francesco
  • Rivodutri-buk posadzony przez świętego
  • Fontecolombo-klasztor
Blue Guide jest bardzo oszczędny i wymienia Greccio, a ja z kolei byłam jedynie w Asyżu, Rieti i przejeżdżałam w pobliżu Greccio. Informacja turystyczna w Rieti na pewno ma mapki lub informacje.

W necie znalazłam też mapkę i informacje o trasie: cammino di francesco
a Mario zarzeka się, że 'jak signora będzie gotowa robić remont na parterze, to on zrobi nam salon di baci. Z kafelkami na kominku, podłogą z marmurów i barkiem'. Chyba jednak wolałabym wyburzyć kominek i zamiast niego postawić żeliwną kozę lub staroświecką kuchnię typu Aga. A zamiast barku mieć wielką kanapę do byczenia się na niej w czasie oglądania filmów.

Najpierw jednak trzeba jakoś uszczelnić ściany, bo wilgoć z wód gruntowych powraca. Francesco uważa, że z tym się nic nie da zrobić. Agnieszka, też architekt, uważa że jednak można, wstrzykując specjalną piankę uszczelniającą. A JC zaś twierdzi, że gadać nie ma o czym, bo parter będzie robiony w następnej dziesięciolatce.
Powered by Blogger.